Czułam się właśnie jak Draco pod wpływem zaklęcia Silencio.
- Alastor będzie ci dawał indywidualne lekcje kontroli, kiedy tylko się da. Przy okazji pozna on dokładnie twój dar, aby lepiej walczyć z Sam-Wiesz-Kim. Możliwe, że to któryś Śmierciożerca rzucił na ciebie urok.
- Tak. - powiedział Moody zachrypłym głosem, który przyprawiał mnie o mdłości. - Zapoznam się z przypadkiem, i poznam słabe punkty. Sam-Wiesz-Kto może wykorzystywać ten ''piękny'' defekt zaklęć nie zmieniających człowieka. Może nawet szykować armię...
Ja i Dumbledor popatrzyliśmy na Moodiego ze strachem w oczach.
''On już ma plany? Zbiera armię? Przecież... Malfoy'owie... Redswanowie... oni wiedzą? Draco i Camila też? Potrzebuję czasu... pomocy... zrozumienia TEGO wszystkiego... choćby 5 minut...''- Dobrze. - powiedział Dumbledor, już otrzeźwiały. - Kiedy pierwsze zajęcia?
- Hmmm... mam okienko w... jutro.
- Alastorze, ty masz okienka zawsze po dodatkowych lekcjach Obrony... właśnie... niedługo zaczną się pierwsze dodatkowe zajęcia Obrony, panno Green. Więc, ma pani czas jutro?
- yyy... tak tak... tak...
- Świetnie. Teraz chyba mamy kolację, Albusie?
***
Przy stole siedziałam jak struta.
- Jul, co się tam dokładnie stało? Co ci powiedzieli?
- yyy... zaraz, co ? Gdzie?
- Gabinet Dyrektora. Pięć minut temu.
- Aaa... tak. - byłam za bardzo pochłonięta czytaniem książki od rodziców. - Będę się uczyć z Moodym kontroli nad darem.
- Przecież... on...
- Nie tutaj. Za dużo osób. - Zaczęłam szeptać. - Tak. On.
''Ironiczne. Ktoś kto rzucił zaklęcie, będzie mnie uczył panować nad darem.''
- Ładnie.
- Wręcz śliczne. Słodkie. Milusie. Lepiące...
Thea patrzyła teraz w podłogę. Zrobiła minę jakby nad czymś myślała. Nad czymś bardzo zastanawiającym. Tajemniczym.
- Zmieniłaś się.
- S-słucham? - zapytałam odrywając wzrok od książki.
- Kiedy tu przyjechałaś byłaś inna. Szczęśliwa. Nie wiedziałaś że poznasz prawdę o sobie i mamie. O rodzinie. Terax masz wszystko na głowie. Martwię się o ciebie.
- Oh... Thea. Nie musisz. Naprawdę.
Thea westchnęła.
- Wiem. Jesteś silna. Poradzisz sobie ze wszystkim.
- Coś się... stało?
Zobaczyłam jak do oczy Thei napływają łzy. Małe perełki. Jedna uciekła ze swojego więzienia, spływając po policzku dziewczyny. Samej zachciało mi się płakać.
- Thea..?
- Ja... powiem w pokoju...
Dziewczyna otarła policzki.
Minut do końca uczty było coraz mniej. Chciałam, i jednocześnie bardzo nie chciałam wiedzieć co stało się Thei. Moja najlepsza przyjaciółka... Co się z nią stało? Miała sen? Coś sobie zrobiła? Ktoś jej coś zrobił? Nie zauważyłam kiedy weszłyśmy do dormitorium. Nie zauważyłam kiedy weszłyśmy do pokoju. Nie zauważyłam następnych łez Thei.
- Dzisiaj otrzymałam list z Ministerstwa...
- Z... Ministerstwa?
Podała mi czarną kartkę z masą małych i białych literek.
- Piszą że... rodzice...
Podeszłam bliżej Thei. Usiadłam na jej łóżku. Może teraz będzie jej łatwiej...
- Moi rodzice zostali porwani... w mugolskim mieście... nikt nie wie czy jeszcze żyją...
Mie mogłam mówić. Teraz mogłam ją tylko przytulić.
''Ludzie nie mogą wyjść na ulicę, bo zostaną złapani. Po której stronie jesteś, Juliet Lestrange?''
***
- Green... - powiedział Moody. - Pierwsza lekcja kontroli.
Z Moodym znajdowałam się w małej sali. Świeczki na pewno zostały zapalone specjalnie. Była dopiero 15.
- Najpierw powiedz o darze. Nie co z darem możesz zrobić, bo to wiem, ale jak ci to daje w kość.
- Cóż... po prostu czasem czuję się jak napiętnowana...
Moody zaczął notować coś na kartce. Dostrzegłam napis "Zaburzenia psychiczne".
- To znaczy, - chciałam wyjaśnić sytuację. - nie jestem psychicznie chora. To po prostu niektórzy się mnie... boją...
Moody wyglądał na zezłoszczonego. Zaczął skreślać to co napisał.
- Rzadnych odczuć fizycznych?
- Nie.
Zanotował "brak fizycznych reakcji".
- Świeczki nie drażnią?
- Tylko troszkę.
- Tak albo nie.
- Nie.
Zanotował "brak reakcji na nadmiernie światło".
- A światło dzienne?
- Nie.
Zanotował "...i dzienne też".
- Jak z rzucaniem zaklęcia Lumos?
- Słabo. Nigdy dobrze go nie rzucałam.
Zanotował "Lumos - słabo".
- Patronus?
- Nie umiem.
Moody był wyraźnie znudzony.
"Mówić mu wszystko? Czy on się nie domyśla, że... to ja? Co powiedzieć mu o dzieciństwie?"
- Patronus to jednak trudne zaklęcie. Bierz różdżkę. Formuła?
- Expecto Patronum.
- Co trzeba zrobić w trakcie rzucania zaklęcia?
- Pomyśleć o szczęśliwym wspomnieniu.
- Dobrze. Teraz demonstruj.
- Yyy...
- Wiesz wszystko, teraz demonstruj.
"Wspomnienie... wspomnienie... Mam! Może znalezienie Pokoju Życzeń?"
- EXPECTO PATRONUM!
Z końca mojej różdżki wystrzeliła mała, niebieska smuga. Nie był za wielki i nie był patronusem cielesnym. Troche zakręciło mi się w głowie.
- Za słabe wspomnienie. Jakiego użyłaś?
- ... pierwsze wyjście z rodzicami do wesołego miasteczka.
Moody chyba wyczuwał podstęp. Legilimencja?
- Za słabe. Opowiedz mi o swoim dzieciństwie.
- ...Było normalne. To znaczy, miałam zdolności magiczne, a dar zaczęłam zauważać... hmm... jak miałam... 9 lat.
Kłamałam. I to całkiem nieźle.
- Rzadnych zaników pamięci?
"Chce sprawdzić czy to ja... Lestrange..."
- Nie.
Przetarłam oko, aby zatuszować kłamstwo.
- Jak ze snem?
- Słabo. To pewnie w skutek ostatnich przeżyć.
- Jakich przeżyć?
"Za dużo powiedziałam..."
- Smok z Hogsmeade i wąż z lekcji Obrony.
- To było już dość dawno...
- Tak, ale cały czas to rozpamiętuję.
Zanotował "kłopoty ze snem w skutek przeżyć".
- Jak twój dar znosi rodzina?
- Rodzice mi pomagają. Pocieszają... przysyłają listy...
Zanotował "rodzina nastawiona neutralnie".
- ... a jak przyjaciele?
- Tak samo jak rodzice.
- Ile przyjaciół wie?
- Dwójka.
- Kto?
Przez setną sekundy nie wiedziałam co odpowiedzieć. Ta setna wydawała się godziną, w której nie mogę myśleć logicznie. Tylko oczekiwanie na ruch drugiego gracza. Nie wiedziałam czy powiedzieć cztery proste słówa:
- ... Thea Velvet, Camila Redswan.
Moody chwilę myślał.
- Gryfonka i Ślizgonka? Jak się poznałyście?
"Ta rozmowa zaszła za daleko... to nie tematy na lekcje Kontroli..."
- Z Theą poznałam się w Hogwarcie. Kiedyś jak miałam 5 lat poznałam Camilę na ulicy Pokątnej. Później wyjechała do Francji.
Moody wyglądał jakby mu zabrakło pomysłów.
- Na dziś to tyle. Przyślę ci sowe z wytycznymi o następnej lekcji.
Wzięłam szybko torbę i jak najszybciej opuściłam salę.
"Draco... Draco... muszę go szybko znaleźć..."
Na szczęście wpadłam na tors Ślizgona na drugim zakręcie.
- EJ! UWAŻAJ JAK... Juliet?
- Moody uczy mnie KnZ.
- Czego?
- Knz. Kontrola nad Zdolnościami. Uczy mnie. To znaczy wypytuje o wszystko co wiem.
- Czemu mi to mówisz? Jaki to ma ze mną związek?
- Ma z twoim nazwiskiem. Chyba nie chcesz aby ktoś się dowiedział że jestem córką Lestrange'ów, prawda?
- No ale... zaraz... Moody...
- Rzucił na mnie zaklęcie Nox. Pomyśl, Draco. Około 12 lat temu rzucił zaklęcie na jakąś dziewczynę. Teraz uczy dziewczynę trofioną tym samym zaklęciem. Daty się zgadzają! Jak główkować, to po nas! Trzeba coś zrobić!
Doszłam do wniosku, że Draco zbyt długo zbiera fakty.
- MUSIMY IŚĆ DO OJCA! I TO ZARAZ! IDĘ PISAĆ LIST!
Powiedział i zniknął.
"Co się teraz stanie z Theą? Co zrobi? Może jakaś rodzina ją przygarnie? Nie ma innej rodziny.gop Tylko rodziców. Może państwo Green ją..."
W tej chwili zobaczyłam w głowie jak usuwam pamięć Greenom i idę mieszkać do Lestrange'ów.
"Jakim cudem przychodzą mi do głowy takie pomysły? Uhh... Thea miała rację - zmieniam się. Czy na pewno na gorsze? Może po prostu mam Downa? Tak, to pewne.
Muszę iść do Pokoju Życzeń. Pewnie już tam na mnie czekają."
Nie myliłam się. Smutna Thea i drażliwa Camila czekały na mnie.
- Jul, dobrze że jesteś! - Thea próbowała wrócić do normalnego stanu. - Dobra, skupimy się i będzie dobrze. Jakie jest wasze ulubione wspomnienie? Camila?
- Ja... no cóż... jak się dowiedziałam że idę do Hogwartu. Wcześniej uczyłam się w
Beauxbatons.
- Jul?
- Ja... nie wiem... u Moodiego na KnZecie próbowałam wyczarować patronusa dzięki wspomnieniu o znalezieniu Pokoju Życzeń. Nie było zbyt mocne... powiem więcej - to była tragedia. Mała, bezkształtna smuga. Cholera... gadam jak Snape.
Camila chyba przegryzła wargę.
- Musisz sobie coś przypomnieć. - powiedziała Thea. - i to szybko. Inaczej z nauki lipa. Usiądźmy. Przepytam cię Camilo z Transmutacji, co?
Usiadłam po turecku na podłodze. Nie wiedziałam jakiego wspomnienia użyć. Już na KnZcie nie wiedziałam. Nie miałam żadnego miłego wspomnienia, oprócz pierwszego wspomnienia o rodzicach.
- EXPECTO PATRONUM! - rzuciłam zaklęcie.
Pojawiła się niebieska smuga. Tylko utrzymała się dłużej. Niewypał.
Myślałam o orle. Chciałam się dowiedzieć do kogo należał. Patrzyłam w ciemność pokoju.
"Miło by było, gdyby Pokój mi pokazał, kto ma patronusa-orła..."
- AAAA!!! - Pisk Thei odbił się echem po ścianach.
Nad jej głową szybował czarny ptak. Był za duży jak na kruka. Z wyglądu przypominał orła. Ja i Camila odganiałyśmy wielkie zwierze. Nagle coś sobie uświadomiłam - orzeł był czarny.
"Ty jesteś mrokiem. Ja jestem twoją panią. Podleć tutaj... rozkazuję ci..."
Wszystkie byłysmy bardzo zaskoczone, widząc jak orzeł wykonuje moje polecenie.
"Odejdź do cienia..."
Ptak nawet nie spojrzał gdzie indziej, niż na ciemny kąt. Gdy podleciał do końca zasięgu światła, po prostu się rozpłynął. Nie było go. Tak po prostu...
- Czy ty..? - dukały dziewczyny.
- Podświadomie... Tak... Chyba tak... spróbuję jeszcze raz...
- Tylko jakieś spokojniejsze zwierze... proszę... - powiedziała Camila
Spróbowałam jeszcze raz. Wyobrażałam sobie... borsuka... Chciałam aby z mroku wyłoniła się żywa istota... głupie...jednak po chwili zobaczyłam skaczącego po pokoju borsuka. Oczywiście czarnego.
- To. Jest. Super. - powiedziała Thea.
- Piękne. Wyczaruj coś jeszcze! Sowę!
- Motyle!
- Pawie!
- Koty!
- Zebry!
- Weże!
Po chwili pokój zamienił się w zoo. Czasami zwierzęta znikały w cieniu, ale zaraz znów pojawiały się przy nas. To była piękna magia.
- Niezwykłe... ciekawe czy to działa nie tylko tutaj. - zapytałam
- Sprawdźmy. - powiedziała Camila wychodząc z sali.
Na korytarzu nie było nikogo. Było już po 20. Długo siedziałyśmy przy zwierzętach. Panował półmrok. Nie mogłam czarować w miejscach na które podało światło księżyca. Za to po chwili z cienia z kontu formowały się lwy, zebry, żyrafy i konie.
- DRACO TU IDZIE! - szepnęła teatralnie Camila
- Co? - zapytałam.
- TYLKO ON TAK TUPIE, TYMI SWOIMI BUCIORAMI!
- THEA! CHOWAJ SIĘ!
Ja i Camila wepchnęłyśmy ją do Pokoju Życzeń.
- Jul... znaczy... Juliet! I Camila! Dobrze że jesteście obie! - Smok rozejrzał się dookoła. - Spotkanie będzie jutro o 19. Omówimy dalsze postępowanie.
Powiedział i odszedł.
''No, no... Szybko, Draco. Ciekawe gdzie jest Malfoy Manor?''
--------------------------------------------------------
Czcionka mi świrowała. Mam nadzieję że daliście radę przeczytać.
Scarlett Kalton - Kartka z Pamiętnika
Yhymmm, aham, yhym...
OdpowiedzUsuń1. Przeczytaj dokładnie tekst, bo są tu małe błędy gramatyczne.
2. Cudo, cudo, cudo! Kocham, kocham, kocham! O boziu!
Cudne *.* jest parę błędów gramatycznych, a oprócz tego to zafajniaste ;) czekam na next i weny życzę <333
OdpowiedzUsuńSuperaśne tylko akcja cały czas się kręci i mam trudności z jakimś logicznym ułożeniem tego wszystkiego. Ogólnie czadowe.
OdpowiedzUsuń