sobota, 17 maja 2014

Rozdział 1

 1 września,  godzina 6.21, niedziela.  Jak ja kocham takie pobudki. Nie jestem typem człowieka który szykuje się do ważnego wydarzenia tydzień przed nim... ja robię to 2 godziny przed nim...
''Toaleta... kąpiel... mycie zębów... a historia? Poczytam przy myciu zębów... powtórzę dział czy dwa... a może z dziesięć... dobra, walę to... ubrania... gdzie różdżka? Choler... - moje karmelowe, długie włosy zasłaniały mi widoczność - dobra, wszystko... nie! Pióra! Szalik... co ja gadam?! Nawet nie wiem w którym domu jestem...''
Po moich konsternacjach, w końcu spakowałam wszystkie książki i ruszyłam na śniadanie. Pomimo iż moi rodzice są czarodziejami, mój dom wygląda jak zwykły dom dla średnio zamożnych mugoli. Tylko w dwóch miejscach w domu można znaleźć książki o dziwnych tytułach i magiczne przedmioty - w moim pokoju i w sypialni rodziców. Przeżuwałam leniwie płatki przeglądając Proroka Codziennego.  Mój tata pracuje w  Ministerstwie na dziale transportu magicznego. Mama robi w wydawnictwie dla czarownic.  Same nudy w stylu ''Miłość Bez Amortencji'' , czy ''Nie Płaczę Po Tobie Jak Feniks''. Wierzcie mi, nie chcecie tego czytać.
Po szybkim śniadaniu wsiadłam z mamą do auta i pojechałyśmy na stację King's Cross. Miałam bilet na pociąg odjeżdżający o godzinie jedenastej.
- To za 15 minut. - mama popatrzyła na mnie w lusterku - Poradzisz sobie?
- Oczywiście. Dobrze pójdzie.
Sądząc po westchnieniu mojej mamy,myślę że bardzo się o mnie martwiła. Rzadko wyjeżdżam na obozy, wyjazdy...  kurcze,  to brzmi jak słabe opowiadanie dla smutnych frajerów.
Stałam przed ścianą prowadzącą na dworzec 9 i trzy czwarte. Wzięłam mały rozpęd, sprawdziłam czy kufer jest na miejscu, zaczęłam biec i....

Zobaczyłam czarownice i czarodziejów krzątających sie po peronie, na który podjechał duży, czarno-czerwony pociąg z napisem ''Express Hogwart''. Popędziłam do wagonu. Ostatnie pożegnanie z mamą, ustawienie kufra, szarpnięcie w okolocach pępka... jakbym jeździła tym pociągiem codziennie. Zagłębiłam się w lekturze ''Magicznej Historii Magii''. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Dobra... która godzina... - obódziłam się około godziny 19.30 . W moim peronie siedziałam tylko ja, moja przyjaciółka Ciemność i braciszek Mój-Dar-Jedenastolatka. Skoncentrowałam się na magii i po około pięciu minutach zdołałam ''włączyć'' światło. Przebrałam się w moją szatę i gdy usłyszałam świst i dziwne wycie ''Pirszoroczni do mnie!'' , wyszedłam z pociągu razem ze wszystkimi. Ruszyłam za Gryfonami.
Hogwart wyglądał naprawdę pięknie, gdy wszystkie okna miały złotą barwę od blasku świeczk, a księżyc odbijał się w tafli jeziora. Po drodzę zatrzymał nas tylko jakiś durny przegląd naszych kufrów. Nie minęła chwila, a już znajdowałam się w Wielkiej Sali.  Usiadłam na końcu stołu Gryfonów. Gdy dyrektor Dumbledor zaczął wygłaszać swoją przemowę, do sali wbiegł jakiś chłopak bez szaty. Usiadł spokojnie najbliżej stolika nauczycielskiego. Potem było tylko przedzielanie pierwszoroczniaków do ich domów. Im bliżej przydział dobiegał końca, tym bardziej się denerwowałam. Przecież nikt mnie nie znał. Byłam tylko jedną, nic nie znaczącą uczennicą.
- Mamy jeszcze jednego ucznia do przedziału. - przemówiła profesor McGonagal- Poproszę teraz... Juliet Green.
Powoli wstałam z miejsca i dostojnym krokiem ruszyłam w stronę stołka i Tiary Przydziału. Profesor McGonagal włożyła mi Tiarę na głowę.
- Proszę nie do Slytherinu... proszę nie do Slytherinu...
- A czemu nie...?- Zapytała Tiara
Słyszałam wiele opowieści o Domu Węża, ale w tej chwili nie potrafiłam odpowiedzieć. Potem dowiedziałam się, że pewien chłopak z pierwszego rzędu czytał z ruchu moich warg.
- Ale ty pasujesz do tego domu... widzę to... hm... a więc jednak niech będzie: GRYFFINDOR!
Stolik Gryffindoru bił mi brawo. Kilka uczniów uścisnęło mi nawet dłonie. Z radości zgasiłam nawet kilka świeczek nade mną.
Po uczcie znalazłam swój pokój.  Spałam sama, ponieważ ja trafiłam tu ostatnia. Położyłam głowę na poduszkę.
''Może nawet przeżyję rok szkolny?''
------------------------------------------------------
No to rozdział skończony. Nie wiem co ile dokładnie będę dodawać posty. Ten dodałam dzień po Prologu, bo był krótki.  Życzcie weny :) .

2 komentarze:

  1. Cudowne, ale miałam nadzieję, że rozwiniesz trochę ten rozdział. Notki powinny być dłuższe i powinny mieć więcej szczegółów. Było kilka błędów gramatycznych, ale mimo wszystko bardzo mi się podobało. Mam nadzieję, że nowa notka ukaże się szybko. Pozdrawiam i życzę dużo, dużo weny.
    ~Dementorek

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny rozdział, choć tez mialam nadzieje, ze rozwiniesz watek z wyborem.
    Czuje sie, jakbym czytala o sobie, serio xd teraz jestem masakrycznie nieogarnieta i szykuję sie dopiero, gdy wybija ostatni dzwoniek :D
    Wylapalam kilka bledow, a mianowicie, tam, gdzie napisalas o Hagridzie, jest slowo "wyszedlam". Jest ono niepoprawne, powinno byc "wyszlam". Tez zrobilas kilka literowek;)
    Nie bądź prosze na mnie zla - nie wypominam Ci tego po to, by zrobic Ci na złość. Kazdy z nas popelnia bledy, a juz o literówkach, to nawet nie mam co mówić xd
    Bardzo podoba mi sie to opowiadanie, jest ciekawe z każdym zdaniem.
    Pozdrawiam, czarna:))

    OdpowiedzUsuń

Jesteś = skomentuj
Przyjmuję krytykę